Archiwum 02 grudnia 2004


gru 02 2004 hiiiii:):):)witam:):)
Komentarze: 13

no to powrocilam chociaz nie wiem na jak dlugo...wydaje mi sie ze blogowanie to nie moje powolanie wiec moze powinnam zlikwidowac tego blogaska....a znowuz on the other hand(buahahahahhahaha)....lubie czytac komentarze moich znajomkow na temat tego co pisze....hhehehhe..wiec moja decyzja jest jeszcze na razie hipoteza....:):):)

co sie u mnie dzialo....hmmm..bardzo duzo ale wiekszosc nie wrato opisywac bo tylko same nudy zwiazane z ta piekan instytucja szkola..heheheh...a co innego znowu nei napisze bo chce miec tesh cos dla siebie ....tzn nei chce zeby wszyscy io tym wiedzieli...:(

Jestem normalnie zdegustowana zreszta nie tylko ja faktem iz Pan Jascie Wielmozny:) Tomasz nie ma zamiaru isc na polowinki....Tomaszu masz zrobic wszystko zeby isc...bo z kim ja bede tanczyc...no chyab nei z dzika dziewa?????heheheheh:):):):)

jezeli chodiz o moja psiapsiole to etsh nie napisze o niej bo jakbym cos napisala to by mnei pewnie zabila...napisze tylko tyle ze masz Dotka specyficzne updobania zawierajace sie wylacznie w pewnej grupie...hehehhe(mowie prostym jezykiem prawdaz???hehehe)...Dotka juz nie ma "Niech zyje WOCH"....teraz u ciebie chyba jest "Niech zyje DONIU"...i pozdro wielkie for you:):):)

 

co by tu jescze napisac...moze to ze...nie wiem w sumie heheh(jaki bezsens...):)

na koniec zamiesczam historyjke ktora poniekad jets mi bliska z jakichs tam powodow....

 

"Przegapic uczucie"

 

Był koniec lata, koniec wakacji i koniec wszelkich złudzeń, że uda mi się znaleźć kogoś, kto ciepłym uśmiechem rozgrzeje mnie w pochmurne, jesienne wieczory. Od momentu, kiedy rozstałam się ze swoim ostatnim chłopakiem, nie potrafiłam się do nikogo zbliżyć. Wszyscy wydawali się nieodpowiedni, nie zauważałam w nich żadnych pozytywnych cech, za to z wymienianiem wad nie miałam najmniejszych problemów.Z Markiem natomiast było zupełnie inaczej- od początku wiedziałam, że jest inteligentny i ambitny. Nasze długie, poglądowe rozmowy najczęściej kończyły się kłótniami, chociaż wszyscy uważają mnie za osobę, którą trudno wyprowadzić z równowagi. Może właśnie dlatego, że tak często się kłóciliśmy, nie wzięłam go pod uwagę na mojej liście "facetów do wzięcia". Nie było w nim za grosz romantyzmu, a ja, jak każdy zodiakalny Rak, cenię sobie męską czułość i fantazję. Dopiero niedawno uświadomiłam sobie, że jedynym faktem, który ciągnął mnie do rozmów z Markiem było to, że nikt wcześniej tak mnie nie zaintrygował.Wszystko w nim było dla mnie nowe, egzotyczne. Właśnie..."Jesteś dla mnie taka egzotyczna"- powiedział, kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy się poza szkołą. Czekalismy wteyd na resztę znajomych- umówiliśmy się na piwo w ramach szkolnej integracji, ja, jak zwykle, pojawiłam się wcześniej, aby nie stracić nic, co mogłoby zaważyć na mojej pozycji w towarzystwie. Bardzo mi wtedy zależało, aby byc lubianą przez wszystkich.Marek też przyszedł przed czasem, co w jego przypadku było zupełnie fenomenem. Zaskoczył mnie jescze bardziej, gdy zamiast prostego "siema" na powitanie, zaproponował spacer po falochronie. Nie myslałam wtedy, że może mi to sprawić jakąkolwiek przyjemność. Cieszyłam sie raczej perspektywą ujrzenia zaskoczonych i pełnych uznania dla mnei koleżanek z klasy. Zgodziłam się i już pół godziny później umieraliśmy ze śmiechu, wspólnie wspominając wakacje i poczatek roku szkolnego. Po pierwszym piwie przestało mi przeszkadzać jego angielskie poczucie humoru, po drugim zapomniałam o wszystkich kłótniach. Trzecie piwo wypiliśmy po połowie, siedząc na mokrym piasku. Czując na szyi oddech Marka, mocno przez niego bjeta, nie pamiętałam, że jest daleki od mojego ideału chłopaka. Nie sprzeciwiłam się, gdy mnie całował, i gdy w drodze powrotnej dłużej zatrzymał dłoń na moim biodrze. Odprowadził mnie na przystanek, pocałował na "do widzenia", a na koniec stwierdził, że musimy częściej powtarzać tego typu integracje. Następnego dnia w szkole wszystko było tak, jak wcześniej. Marek bez przerwu żartował ze wszystkimi dziewczynami, jednak dość czesto łapałam go na dyskretnych spojrzeniach w moim kierunku. Udawałam, że nic sobie z tego nie robię, ale w rzeczywistości strasznei mi imponował. od tej chwili, gdy tylko pojawiał sie na horyzoncie, momentalnie poprawiał mi się nastrój. Każdego dnia, gdy tylko miałam problemy z podniesieniem się z łóżka, motywowałam sie nadzieją, że znów go zobaczę. Marek o nci nei pytał, nic mi nei obiecywał. Czasami spotykalismy się poza szkołą, ale zawsze w większym gronie znajomych, na co dzień natomiast prowadziliśmy zupełnie różne życie. Marek imprezował, ja pracowałam na opinię w nowej szkole. On do późna grał w gry komputerowe, ja uczyłam się dat na sprawdzian z historii. On wstawał rano skacowany i zmęczony po całonocnej bibie, a ja, wyspana, wędrowałam do szkoły z głową pełną dat, nazwisk, traktatów pokojowych i układóow oddechowych. I chyba właśnie to nas tak abrdzo poróżniło. Nie miałam czasu, żeby utrzymać Marka przy sobie, chociaż czułam ze wszystkich sił, że mogłabym tego dokonać. Nie wiem, czy łudziłam się, że on, wychodząc wieczorem do dyskoteki, myśli o mnie, czy zupełnie mi nie przeszkadzało, że gdy ja przygotowuję kolejny referat, on przytula jakąś sympatyczną blondynkę w krótkiej  bluzeczce. Pamiętam jednak ten ból który przeszył mnie, gdy pewnego dnai uświadomiłam sobie, że facet, którego kocham, w ogóle sie mną nie przejmuje. Pamiętam, bo czuję go jeszcze teraz , za każdym razem , kiedy spotykam Marka na szkolnym korytarzu. Mam ochotę podbiec do niego i obiecać, że nie opuszczę już żadnej możliwości zabawy z nim, ale spuszczam głowę, i próbując powstrzymać łzy cisnące się do oczu, powtarzam sobie, że skoro wybrałam naukę, to musze być konsekwentna. Marek chyab też o mnie myśli. Inaczej nie chciałby się ze mna spotkać. A może się łudzę, myśląc, że to tylko i wyłącznie za sprawą mojej decyzji nie jesteśmy razem? W każdym razie teraz wybrałam naukę, a cała historia z Markiem nauczyła mnie, że ideał chłopaka jets po to, by się go trzymać, a spacery po falochornie niekoniecznie muszą być poronionym pomysłem.....

                                                                                                  (Marta)

niekoniecznei wszystko to co zostało zawarte w tej historii jest prawdą jezeli chodiz o mnei ale przynajmniej wieksozsc tak,...pozdro dla wszystkich ktoryz czytaja tego bloga.....:(:(:(

 

nancy41 : :